czwartek, 29 maja 2014

Rozdział XI: Najlepiej prosto z mostu.


Rozdział z dedykacją dla NieWidoCznej M :*
Dziekuję Ci baaardzo za wszystkie komentarze.


Lu
-Hej.-
-Cześć.-odpowiedziałam i otarłam łzy z policzków.
-Chodź tu do mnie.-powiedziała Violetta i przytuliła mnie do siebie. Cieszę się  ,że mam taką przyjaciółkę jak ona.
-Najpierw zrób test a potem zobaczymy.- powiedziała i pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę toalety.  Wzięła pudełko i wyciągnęła z niego instrukcje. Rzuciła okiem na kartkę po czym objaśniła mi całą czynność. Nie byłam w stanie się sama ogarnąć. Głowę miałam pełną obaw. Jedynie przytaknęłam potem zakluczyłam się w toalecie. Violetta czekała na mnie na korytarzu.
- No i co Ludmiła?!-zapytała zdenerwowana Viola. Otworzyłam jej drzwi i zsunęłam się po ścianie.
-Ludmiła?? Powiedź coś!!-nalegała ja podałam jej do ręki test. Ciągle nie mogłam wydusić z siebie słowa. Byłam w ogromnym szoku.

Cami
Nie mam pojęcia jak mogłam zrobić coś takiego Natalii. Nie dość  ,że życie nigdy jej nie rozpieszczało to jeszcze...TO. Długo o tym myślałam już wcześniej  i postanowiłam wyjechać. Przynajmniej na jakiś czas. W Hiszpanii mieszka mój brat od kilku miesięcy przekonywał mnie żebym przyjechała do niego. Czuję  ,że to zrobi dobrze dla nas wszystkich. Zdystansujemy się do tej całej sytuacji.

Leon
Dojechałem pod dom Lu. Violetta już na mnie czekała. Wsiadła do auta i pocałowała mój policzek.
-Jak było? Poplotkowałyście sobie ?- spytałem.
-...Ludmiła jest w ciąży...-oznajmiła. Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia (już drugi raz dzisiaj).
-Jakk tto ... ?-spytałem.
-Normalnie. Jest w ciąży. Tylko nie mów nic Fede. Ludmi jeszcze mu nie powiedziała. -
-Z kim ona teraz jest ?-
-Z Federico.- odpowiedziała Violetta i przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czoło i odpaliłem samochód. Dojechaliśmy do mojego mieszkania. Otwarłem jej drzwi i objąłem ją w pasie. Przekroczyliśmy próg mojego mieszkania. W jadalni czekał na nas nakryty stół. Zaprowadziłem ją do niego i odsunąłem krzesło.  Usiadła na nim i spojrzała się w moją stronę z uśmiechem.
-Z jakiej okazji to wszystko?-
-Z takiej  ,że bardzo Cię kocham ...i z takiej.-powiedziałem i wysunąłem w jej stronę małe pudełeczko. Nie pewnie wzięła je do ręki. Spojrzała jeszcze na mnie po czym otwarła pakunek. Wyjęła ze środka parę kluczy.
-Zamieszkasz ze mną?-spytałem z nadzieją w głosie.
-Niee wwiem.-odpowiedziała ze zdziwieniem i  spuściła wzrok.
-Dlaczego? Przecież mieszkasz z Fran w kawalerce, moje mieszkanie jest większe po za tym będziemy mieć osobne pokoje. Nie masz się o co martwić. Wystarczy ,że się zgodzisz. Proszę.-
- Dobrze zgadzam się.-powiedziała po chwili namysłu i rzuciła się w moje ramiona.

Fede
Idę na spotkanie z Ludmiłą. Rozmawiałem z nią przez telefon. Była jakaś roztrzęsiona, ciągle się jąkała. Mówiła  ,że musimy porozmawiać. Doszedłem do drzwi jej mieszkania i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili podeszła do nich Lu i otworzyła je. Miała podkrążone i spuchnięte oczy,  policzki były całe mokre od łez. Wszedłem szybko do środka i przyciągnąłem ją do siebie.
-Co się stało?- przytuliłem ją do siebie.
-Muszę z tobą porozmawiać.-powiedziała i odsunęła się ode mnie. Wystraszyłem się  ,że może chce mnie zostawić. Odetchnąłem głęboko i przygotowywałem się na najgorsze.
-O czym ?-
-Najpierw obiecaj ,że  nie zostawiasz mnie z tym samej.-
-Obiecuję.-
-Nie wiem za bardzo jak Ci to powiedzieć.- oznajmiła.
-Najlepiej prosto z mostu .-
-Więc... Będziemy... mieli dziecko.- zamilkłem. Strasznie zdziwiła mnie ta wiadomość. Jak to możliwe?? Przecież zawsze się zabezpieczaliśmy.
-Powiesz coś. !??!?-
-Ja nie wiem co powiedzieć... Chodź tu do mnie.-

*dwa tygodnie później
Violetta
Całą paczką dzisiaj wyjeżdżamy na wakacje. Jedziemy dwoma samochodami. W jednym Leon, ja, Fede i Lu. W drugim Naty, Maxi, Fran i Marco. Bardzo cieszę się  ,że spędzimy ten czas wszyscy razem. Nie będzie tylko Cami bo jest chora . Chcieliśmy zostać z tego powodu ale dziewczyna kategorycznie się nie zgodziła żebyśmy z jej powodu psuli sobie wyjazd. Martwi mnie to ,że kiedy żegnaliśmy się była jakaś taka smutna. Zachowywała się jakbyśmy miały się długo nie widzieć. Z zamyślenia wyrwał mnie mój chłopak.
-Misiu nie wysiadasz ?- zaśmiał się.
-Robimy sobie przerwę?-
-Tak. A nad czym tak rozmyślasz?-
-Myślę o tym jak cudownie spędzimy razem czas.-
-Ja też o tym dużo myślałem i...- mówił Leon kiedy przerwali mu Lu oraz Fede.
-Jedziemy ?- zapytali równo po czym spojrzeli na siebie uśmiechnięci przyszli państwo Pasquelli.
-Tak.Mamy jeszcze przed sobą dużo drogi.- odpowiedział szatyn i spojrzał na mnie czułym spojrzeniem. Splotłam nasze dłonie i położyłam na gałce do zmiany biegów.
Zapadła już noc. Lu i Fede śpią na tylnych siedzeniach.
-Ooo jak oni sobie słodko śpią.-
-A jak chrapią.-odpowiedział Leon a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie przesadzaj, nie jest aż tak źle po za tym też chciałabym sobie pospać.-
-To czemu tego nie zrobisz.-
-Bo wolę wykorzystać ten czas z tobą.-odpowiedziałam i pogłaskałam go po policzku. On w zamian uśmiechnął się i pocałował moją rękę. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Światła były zgaszone. Na drzwiach zobaczyliśmy jedynie karteczkę.


,,Było już strasznie późno więc poszliśmy spać. Klucze zostawiliśmy wam pod wycieraczką. Macie pokoje na poddaszu. Bo reszta jest zajęta.
Buziaki :***

Leon przeczytał kartkę i powiedział złośliwie:
-"Było już strasznie późno" ble, ble  ble. To nie moja wina  ,że się zgubiliśmy. Gdyby podali nam dobry adres to bym trafił bez problemu.
- Męska duma.-prychnęła Lu. W momencie obaj panowie spojrzeli na nią z wyrzutem.
-No co... Leon dobrze wiemy ,że to ty źle zaprogramowałeś GPS. Fran podała nam dobry adres.-powiedziała Lu i pokręciła przecząco głową na co Fede odpowiedział śmiechem.
-A ty z czego rżysz. Wcale nie jesteś lepszy paniusiu z malutkim pęcherzykiem.-stanęłam w obronie mojego chłopaka. On objął mnie swoim ramieniem.
Cami
Jestem strasznie załamana ponieważ okłamałam moich przyjaciół. Postanowiłam  ,że wyjadę podczas ich nieobecności aby nie niszczyć im ferii. Mimo  ,że jest to dla mnie cholernie trudne nie mogę tu zostać. Wciąż mam wyrzuty sumienia po tej sytuacji z Maxim. Napisałam listy z przeprosinami do każdego z moich znajomych. Mam nadzieję ,że mi to wybaczą. Wychodzę teraz przed mój stary dom. Żegnam się ze swoimi rodzicami i wsiadam do czekającej na mnie taryfy. Uroniłam tylko jedną łzę po czym szybko ją starłam. "Żegnaj Buenos Aires" to ostatnie słowa które wyszeptałam w moim rodzinnym mieście.
***
Oto numerek dziesięć :D
Postaram się pisać częściej i dłużej :)
OS się piszę, rozdziały są napisane do przodu więc teraz będzie ich coraz więcej ;)
Dziękuję za komentarze to dla mnie bardzo ważne :***

3 komentarze:

  1. genialny blog
    rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  2. AAA...Genialny :D
    Jest świetny w 100% ..nieee w 1000000 % ^^
    Kocham twoje opowiadania ...
    Zawsze czekam na nie z niecierpliwością :)
    Dziękuje bardzo za dedyk ☺☺
    Pozdrawiam...
    I życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń