czwartek, 29 maja 2014

Rozdział XI: Najlepiej prosto z mostu.


Rozdział z dedykacją dla NieWidoCznej M :*
Dziekuję Ci baaardzo za wszystkie komentarze.


Lu
-Hej.-
-Cześć.-odpowiedziałam i otarłam łzy z policzków.
-Chodź tu do mnie.-powiedziała Violetta i przytuliła mnie do siebie. Cieszę się  ,że mam taką przyjaciółkę jak ona.
-Najpierw zrób test a potem zobaczymy.- powiedziała i pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę toalety.  Wzięła pudełko i wyciągnęła z niego instrukcje. Rzuciła okiem na kartkę po czym objaśniła mi całą czynność. Nie byłam w stanie się sama ogarnąć. Głowę miałam pełną obaw. Jedynie przytaknęłam potem zakluczyłam się w toalecie. Violetta czekała na mnie na korytarzu.
- No i co Ludmiła?!-zapytała zdenerwowana Viola. Otworzyłam jej drzwi i zsunęłam się po ścianie.
-Ludmiła?? Powiedź coś!!-nalegała ja podałam jej do ręki test. Ciągle nie mogłam wydusić z siebie słowa. Byłam w ogromnym szoku.

Cami
Nie mam pojęcia jak mogłam zrobić coś takiego Natalii. Nie dość  ,że życie nigdy jej nie rozpieszczało to jeszcze...TO. Długo o tym myślałam już wcześniej  i postanowiłam wyjechać. Przynajmniej na jakiś czas. W Hiszpanii mieszka mój brat od kilku miesięcy przekonywał mnie żebym przyjechała do niego. Czuję  ,że to zrobi dobrze dla nas wszystkich. Zdystansujemy się do tej całej sytuacji.

Leon
Dojechałem pod dom Lu. Violetta już na mnie czekała. Wsiadła do auta i pocałowała mój policzek.
-Jak było? Poplotkowałyście sobie ?- spytałem.
-...Ludmiła jest w ciąży...-oznajmiła. Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia (już drugi raz dzisiaj).
-Jakk tto ... ?-spytałem.
-Normalnie. Jest w ciąży. Tylko nie mów nic Fede. Ludmi jeszcze mu nie powiedziała. -
-Z kim ona teraz jest ?-
-Z Federico.- odpowiedziała Violetta i przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czoło i odpaliłem samochód. Dojechaliśmy do mojego mieszkania. Otwarłem jej drzwi i objąłem ją w pasie. Przekroczyliśmy próg mojego mieszkania. W jadalni czekał na nas nakryty stół. Zaprowadziłem ją do niego i odsunąłem krzesło.  Usiadła na nim i spojrzała się w moją stronę z uśmiechem.
-Z jakiej okazji to wszystko?-
-Z takiej  ,że bardzo Cię kocham ...i z takiej.-powiedziałem i wysunąłem w jej stronę małe pudełeczko. Nie pewnie wzięła je do ręki. Spojrzała jeszcze na mnie po czym otwarła pakunek. Wyjęła ze środka parę kluczy.
-Zamieszkasz ze mną?-spytałem z nadzieją w głosie.
-Niee wwiem.-odpowiedziała ze zdziwieniem i  spuściła wzrok.
-Dlaczego? Przecież mieszkasz z Fran w kawalerce, moje mieszkanie jest większe po za tym będziemy mieć osobne pokoje. Nie masz się o co martwić. Wystarczy ,że się zgodzisz. Proszę.-
- Dobrze zgadzam się.-powiedziała po chwili namysłu i rzuciła się w moje ramiona.

Fede
Idę na spotkanie z Ludmiłą. Rozmawiałem z nią przez telefon. Była jakaś roztrzęsiona, ciągle się jąkała. Mówiła  ,że musimy porozmawiać. Doszedłem do drzwi jej mieszkania i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili podeszła do nich Lu i otworzyła je. Miała podkrążone i spuchnięte oczy,  policzki były całe mokre od łez. Wszedłem szybko do środka i przyciągnąłem ją do siebie.
-Co się stało?- przytuliłem ją do siebie.
-Muszę z tobą porozmawiać.-powiedziała i odsunęła się ode mnie. Wystraszyłem się  ,że może chce mnie zostawić. Odetchnąłem głęboko i przygotowywałem się na najgorsze.
-O czym ?-
-Najpierw obiecaj ,że  nie zostawiasz mnie z tym samej.-
-Obiecuję.-
-Nie wiem za bardzo jak Ci to powiedzieć.- oznajmiła.
-Najlepiej prosto z mostu .-
-Więc... Będziemy... mieli dziecko.- zamilkłem. Strasznie zdziwiła mnie ta wiadomość. Jak to możliwe?? Przecież zawsze się zabezpieczaliśmy.
-Powiesz coś. !??!?-
-Ja nie wiem co powiedzieć... Chodź tu do mnie.-

*dwa tygodnie później
Violetta
Całą paczką dzisiaj wyjeżdżamy na wakacje. Jedziemy dwoma samochodami. W jednym Leon, ja, Fede i Lu. W drugim Naty, Maxi, Fran i Marco. Bardzo cieszę się  ,że spędzimy ten czas wszyscy razem. Nie będzie tylko Cami bo jest chora . Chcieliśmy zostać z tego powodu ale dziewczyna kategorycznie się nie zgodziła żebyśmy z jej powodu psuli sobie wyjazd. Martwi mnie to ,że kiedy żegnaliśmy się była jakaś taka smutna. Zachowywała się jakbyśmy miały się długo nie widzieć. Z zamyślenia wyrwał mnie mój chłopak.
-Misiu nie wysiadasz ?- zaśmiał się.
-Robimy sobie przerwę?-
-Tak. A nad czym tak rozmyślasz?-
-Myślę o tym jak cudownie spędzimy razem czas.-
-Ja też o tym dużo myślałem i...- mówił Leon kiedy przerwali mu Lu oraz Fede.
-Jedziemy ?- zapytali równo po czym spojrzeli na siebie uśmiechnięci przyszli państwo Pasquelli.
-Tak.Mamy jeszcze przed sobą dużo drogi.- odpowiedział szatyn i spojrzał na mnie czułym spojrzeniem. Splotłam nasze dłonie i położyłam na gałce do zmiany biegów.
Zapadła już noc. Lu i Fede śpią na tylnych siedzeniach.
-Ooo jak oni sobie słodko śpią.-
-A jak chrapią.-odpowiedział Leon a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie przesadzaj, nie jest aż tak źle po za tym też chciałabym sobie pospać.-
-To czemu tego nie zrobisz.-
-Bo wolę wykorzystać ten czas z tobą.-odpowiedziałam i pogłaskałam go po policzku. On w zamian uśmiechnął się i pocałował moją rękę. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Światła były zgaszone. Na drzwiach zobaczyliśmy jedynie karteczkę.


,,Było już strasznie późno więc poszliśmy spać. Klucze zostawiliśmy wam pod wycieraczką. Macie pokoje na poddaszu. Bo reszta jest zajęta.
Buziaki :***

Leon przeczytał kartkę i powiedział złośliwie:
-"Było już strasznie późno" ble, ble  ble. To nie moja wina  ,że się zgubiliśmy. Gdyby podali nam dobry adres to bym trafił bez problemu.
- Męska duma.-prychnęła Lu. W momencie obaj panowie spojrzeli na nią z wyrzutem.
-No co... Leon dobrze wiemy ,że to ty źle zaprogramowałeś GPS. Fran podała nam dobry adres.-powiedziała Lu i pokręciła przecząco głową na co Fede odpowiedział śmiechem.
-A ty z czego rżysz. Wcale nie jesteś lepszy paniusiu z malutkim pęcherzykiem.-stanęłam w obronie mojego chłopaka. On objął mnie swoim ramieniem.
Cami
Jestem strasznie załamana ponieważ okłamałam moich przyjaciół. Postanowiłam  ,że wyjadę podczas ich nieobecności aby nie niszczyć im ferii. Mimo  ,że jest to dla mnie cholernie trudne nie mogę tu zostać. Wciąż mam wyrzuty sumienia po tej sytuacji z Maxim. Napisałam listy z przeprosinami do każdego z moich znajomych. Mam nadzieję ,że mi to wybaczą. Wychodzę teraz przed mój stary dom. Żegnam się ze swoimi rodzicami i wsiadam do czekającej na mnie taryfy. Uroniłam tylko jedną łzę po czym szybko ją starłam. "Żegnaj Buenos Aires" to ostatnie słowa które wyszeptałam w moim rodzinnym mieście.
***
Oto numerek dziesięć :D
Postaram się pisać częściej i dłużej :)
OS się piszę, rozdziały są napisane do przodu więc teraz będzie ich coraz więcej ;)
Dziękuję za komentarze to dla mnie bardzo ważne :***

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział X: Ciąży !?

* 2 tygodnie później
Ludmiła
Od tygodnia nie dostałam okresu. Nigdy jeszcze mi się nie spóźniał tak długo. Najgorsze jest to ,że po zaręczynach razem z  Fede przespaliśmy się i wydaję mi się  ,że zaszłam w ciąże. Nie wiem co o tym myśleć dlatego zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki - Violetty. Znamy się od piaskownicy bo nasi rodzice prowadzą wspólne interesy. Zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim po za tym mam pewność  ,że Viola nic nikomu nie powie.
-Cześć Lu. Co tam ?-
-Hej Violu. Mam problem.-
-Co się stało ?-zmartwiła się Viola.
-Chyba...jestem w ciąży.-
-CIĄŻY?!!!-zdziwiła się szatynka.
-Tak-powiedziałam z potokiem łez płynących po policzkach.- Tylko nie mów nic jeszcze Fede. Dobrze?
-Tak pewnie. Ludmiła robiłaś test ?-
-Nie nie miałam odwagi. Przyjdziesz do mnie?
-Zaraz będę. Pa-
-Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się. Łzy wciąż napływały do moich oczu. Co jeśli jestem w ciąży a Federico nie zechce tego dziecka ?


Violetta
Zaskoczyłam się wiadomością od Lu. Ciekawi mnie jak Leon zachowałby się  w takiej sytuacji. Czy byłby szczęśliwy czy może wściekły? Te pytanie chodziło mi wciąż po głowie. Szatyn który odwoził  mnie na spotkanie z  Lu zauważył chyba  ,że jestem zamyślona. Splótł nasze dłonie i zapytał:
-Skarbie wszystko w porządku?-
-Tak, tak. Czemu pytasz?-
-Jesteś jakaś taka zamyślona, nieobecna. Coś się stało?-
-Wiesz ...zastanawiam się co byś zrobił gdybym zaszła w ciąże?-chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-Trudno mi teraz powiedzieć. Sama wiesz ,że jeszcze nie spaliśmy ze sobą. Ale myślę ,że potrafiłbym się wami zająć i zaopiekować. Nie jesteśmy już dziećmi i razem dalibyśmy sobie radę.-odpowiedział  mi a potem uśmiechnął  się do mnie. Ucieszyłam się  ,że z tego co powiedział. Widać  ,że traktuje mnie i nasz związek poważnie. Leon to miłość mojego życia. Bez niego nie ma mnie.
-Kocham Cię.-powiedziałam kiedy chłopak zatrzymał auto pod domem  Ludmiły.
-Ja Ciebie też.- odpowiedział a ja ucałowałam namiętnie jego usta.
-Misiu o której po Ciebie przyjechać ?-
-Kotku nie musisz się fatygować. Zadzwonię po taksówkę do domu Fran nie jest tak daleko.- oznajmiłam i pogłaskałam jego policzek.
-Chciałem z tobą jeszcze porozmawiać o czymś ważnym.-
-Aha to za godzinkę. Dobrze?-
-Wspaniale.-odpowiedział i pocałował mnie namiętnie.
-Pa skarbie.- powiedziałam i wysiadłam z auta.


Naty
Spotykam się z Maxim już trzy miesiące. Jestem szczęśliwa a nawet bardzo tylko ostatnio zauważyłam  ,że więcej czasu spędzą z Camilą. Wiem Cami ma złamane serce a Maxi to jej najlepszy przyjaciel ale ja jestem jego dziewczyną do cholery ! Muszę z nim o tym porozmawiać i to jak najszybciej.


*park koło Studia On Beat

Cami
-Camila nie możesz tak tego przeżywać.- mówił Maxi przytulając mnie do siebie.
-Jak mam nie przeżywać tego ,że chłopak którego kocham woli moją najlepszą przyjaciółkę?!-powiedziałam i rozpłakałam się.
-Widocznie jest totalnie ślepy. Na jego miejscu już dawno oświadczyłbym się Tobie bo wiem jak piękną i wartościową kobietą jesteś.- wzruszyłam się jeszcze nikt nigdy nie był dla mnie tak czuły jak on.
-Dziękuję Ci za wszystko.-powiedziałam i chciałam pocałować jego policzek. Wtedy on odwrócił się w moją stronę i pocałowałam go w usta. Trwało to może kilka sekund. Szybko oderwaliśmy się on siebie. Złapałam się za głowę i uciekłam. Jak mogliśmy zrobić to Naty ????!!! Nigdy sobie tego nie wybaczę.


Fran
Dziś idę po tą książkę do biblioteki. Okazało się  ,że ktoś przede mną ją wypożyczył a dziś mija termin oddania jej. Ostatnio jestem taka zabiegana. Nie mam czasu nawet na sen. Ciągle tylko nauka i praca. Chciałabym wyjechać gdzieś na jakie wakacje. Nie długo mamy ferie to nie taki głupi pomysł. Porozmawiam o tym z naszą paczką. Może wybierzemy się gdzieś razem ?Wchodzę właśnie do starodawnego budynku. Mijam długi korytarza i otwieram ostatnie drzwi. W progu mijam się z Marco.
-Cześć Fran.-powiedział z uśmiechem.
-Hej Marco co słychać?-
-Wszystko w porządku. A u Ciebie?-
-U mnie też... Przepraszam Cię spieszę się troszkę, ale może spotkamy się jutro u mnie ?-
-Ok. Koło 17-stej ?-
-Super. Pa.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Na razie.- odpowiedział i powtórzył moją czynność potem skierował się w stronę wyjścia ja natomiast w kierunku biurka bibliotekarki.
-Dzień dobry. Ja przyszłam zapytać o książkę ,,Igrzyska Śmierci". Miała zostać zwrócona dzisiaj.- ona skinęła głową i powiedziała:
-Aaa tak,tak wiem o co chodzi... ten chłopak który wyszedł przed chwilą wypożyczył ją.-załamałam się.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.-powiedziałam i wybiegłam pędem na zewnątrz. Marco już tam nie było.

piątek, 23 maja 2014

Rozdział IX: Uznaję to za tak

Ludmiła
Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak z Fede. To ,że mi się oświadczył to dowód jak bardzo mnie kocha. Nie mogłam zrobić inaczej.
-Po stokroć tak.-wykrzyczałam w euforii on wsunął mi na palca pierścionek po czym w stał i pocałował mnie namiętnie. Oddawałam mu każdy pocałunek. Nagle z nieba lunął deszcz. Oderwaliśmy się od się na milimetr może dwa, Fede obdarował mnie cudownym uśmiechem po czym wróciliśmy do poprzedniej czynności. Nikt i nic nie było w stanie zepsuć nam tej chwili.

Fran
Wciąż myślę o tym cichym wielbicielu. Od tygodnia dostaję codziennie jakiś prezent. Każdy jest inny. Pierwsze były kwiaty potem miś, kosz pełen słodyczy, kolczyki, naszyjnik wysadzany małymi diamentami, bransoletka z wygrawerowanym napisem "F+M=<3", pierścionek z tymi samym napisem co na bransoletce. Zastanawia mnie napis wygrawerowany na biżuterii. Myślałam co może oznaczać 'M'. Uważam  ,że skoro 'F' to Fran to 'M' jest również pierwszą literą imienia. Zaczęłam wyliczać wszyskich których imiona zaczynają się na M.
-Maxi, Marc, Malcolm, Marco, Malko, Matias, Mario...-nie miałam już więcej pomysłów. Nie wydawało mi się żeby którykolwiek z nich był we mnie zakochany. Może z czasem sam się ujawni. Moje przemyślenia przerwał kurier który przyniósł kolejny podarunek od wielbiciela. Pokwitowałam przesyłkę po czym wzięłam ją do domu. Było to biała koperta taka jak na listy. Przypieczętowana była czerwonym serduszkiem. Otwarłam ją i wyciągnęłam z niej list.

Droga Fran :*
Wiem ,że nie zdobędę twojego serca kosztownymi prezentami lecz staram się pokazać w ten sposób ,że bardzo mi na tobie zależy. Pewnie zastanawiasz się kim jestem, podpowiedź znajdziesz w pierwszym liściku.    Mam nadzieję ,że ty też coś do mnie czujesz.                                                                    
                               Zawsze kochający M


Po przeczytaniu tego liściku od razu rzuciłam się na poszukiwania karteczek. Znalazłam sześć z nich brakowało tylko pierwszej. Co ja mam teraz zrobić. Przypomniało mi się  ,że zrobiłam sobie z niej zakładkę do książki. Zaczęłam szukać lektury w całym domu najwidoczniej oddałam ją do biblioteki tydzień temu. Byłam tak bardzo ciekawa kto jest moim wielbicielem  ,że wybrałam się po książkę do wcześniej wspomnianego miejsca. Mam nadzieję  ,że nikt jej nie wypożyczył.

Violetta
Z pomocą Leona zaczęłam przypominać sobie najważniejsze wydarzenia z mojego życia. Myślę  ,że gdyby nie on w życiu bym tego nie dokonała. Spotykamy się codziennie ale nie jesteśmy parą. Na razie przyjaźnimy się. Nie to żebym miała coś przeciwko przyjaźni ale bardzo chciałabym znowu tworzyć z nim zgodną,  zakochaną w sobie parę.

 Ogromnie martwię się o mojego tatę. Odkąd zniknął nie mam z nim żadnego kontaktu. Policja nie chce zdradzić szczegółów śledztwa. Nie wiem co mam zrobić. Gdyby nie Leon to nie wiem czy dałabym sobie sama radę. W ogóle bez niego nie byłabym sobą. On daje mi szczęście i miłość.  Czekam teraz na niego w parku chciał się ze mną spotkać bo ma mi coś ważnego do powiedzenia. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk szatyna. Swoimi umięśnionymi ramionami obejmował mnie z tyłu. Przymknęłam lekko oczy a on położył głowę na moim ramieniu. Zaczął ruszać się delikatnie w boki do rytmu muzyki która dobiegała ze Studio nucąc przy tym pod nosem. Swoją lewą rękę podniosłam i położyłam na jego szyi. Obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał głęboko w oczy. Wpiliśmy się  w swoje usta. Pocałunki były bardzo namiętne a za razem brutalne. Chłopak oderwał się ode mnie, stykaliśmy się czołami. Dyszącym głosem powiedział:
-Kocham Cię.- JAK JA NA TO CZEKAŁAM!!!! Jestem mega szczęśliwa.
-Ja Ciebie też.- odpowiedziałam po czym szczerze się uśmiechnęłam.
-Ty mnie też co ?!-
-Ja Ciebie też kocham wariacie.-oznajmiłam wesoło i przeczesałam jego włosy.
-Czyli zgadzasz się zostać moją dziewczyną ?-zapytał i złapał mnie w pasie natomiast ja oplotłam moje ręce wokół jego szyi.
-Tego nie powiedziałam.-
-Jak to ?- zdziwił się.
-Tak to.-przekomarzałam się z nim.
-Spoko.-powiedział po czym zrobił obojętna minę.
-Co?!!!-
-Nic skoro nie chcesz nie będę Cię zmuszał.-zamurowało mnie. Nagle zaczął się śmiać.
-Ooo wrobiłeś mnie, wrobiłeś mnie jak małe dziecko.-powiedziałam i zaczęłam śmiać się razem z nim.
-Teraz na serio...Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- w zamian odpowiedzieć pocałowałam go w usta. Oderwał się ode mnie i powiedział:
-Uznaję to za tak.- uśmiechneliśmy się i wróciliśmy do poprzedniej czynności. Wspaniałej czynności.

***
Tak prezentuje się 9 ^*^

Akcja rozkręca się w miarę możliwości :P Kto oglądał finałowy odcinek Violetty ?...Głupie pytanie :/ Pewnie wszyscy :D Leoś i jego owcze serce :*** Violetta i jej fryzura :P nevermind :)

Do następnego :* Może pojawi się nie długo nie wiem. ;)


I teraz najważniejsze!!!!!

SERDECZNIE DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE!¡!¡
to dla mnie bardzo ważne i motywujące :***

poniedziałek, 19 maja 2014

One Shot: I will always love you :*** cz.2

-Poczekaj !-krzyknął. Dziewczyna odwróciła się na pięcie.
-Tak?-
-Yyy może... Cię podwiozę?-spytał ona zrobiła zdziwioną minę.-Bo wiesz do przystanku jest 10 min a zaraz będzie bus. To jak?-
-Dobrze.-powiedziała z uśmiechem lecz mimo wszystko nadal lekko zdziwiona.
*w aucie
Jechali w ciszy żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
-To...-powiedzieli równocześnie. - Mów pierwsza wskazał ręką na nią po czym oparł łokieć o szybę a palcami podpierał sobie głowę.
- Kiedy chcesz się spotkać?- zapytała on spojrzał na nią pytająco.- W sensie na próbę.-objaśniła.
-Aaa może jutro po szkole ?-
-Dobrze.  Co sobie pomyślałeś jak powiedziałam o spotkaniu ?-zaciekawiła się.
-Nic.-ściął krótko temat.
Po chwili dojechali na miejsce. Zatrzymali się przy chodniku na przeciwko domu dziewczyny.
-To mam czekać na parkingu?-
-Yyyyyy nie musisz przyjadę do Ciebie.- powiedział szybko i wymusił uśmiech.
-Rozumiem twoi przyjaciele. Spoko to do jutra. Dziękuję za podwózkę. powiedziała i wysiadła z auta. Chłopak odpalił samochód i odjechał. W domu był za 5 minut zaparkował przed garażem. Wysiadł z auta i ruszył w kierunku drzwi. Przekroczył próg mieszkania porzucił swój plecak i poszedł po coś do jedzenia. Na blacie leżała kartka od jego mamy. Pisała ,że późno wróci czyli to co zwykle. Ojciec chłopaka nie mieszkał z nimi. Porzucił ich dla młodszej o 15 lat dziewczyny.  Leon nie był zły to życie go do tego zmusiło. Zawsze był sam nie miał nikogo na kim mógł by polegać. Chciał by ktoś go wreszcie zauważył.
Szatyn był wyśmienitym kucharzem czego nikt nie wie oprócz matki dla której przyrządza obiady. Dziś wziął się za placki węgierskie z gulaszem. Kiedy jest sam w domu może w końcu zdjąć maskę i być sobą w 100%.
*tydzień później
Leon wraz Violetta spędzają ze sobą  całe popołudnia. Na początku trudno im było się dogadać a teraz mozna powiedzieć ,że są przyjaciółmi. Dziewczyna przekonała chłopaka aby odwiedził Jorge w szpitalu. Pojechała tam razem z nim. Z dużą torbą zakupów oraz  kwiatami weszli do pokoju chłopaka.
-Cześć stary. Jak się masz?-zapytał Leon o podszedł do łóżka Jorge  podał mu rękę. Ten to zignorował i spojrzał w przestrzeni za oknem.
-Posłuchaj wiem ,że masz do mnie żal. Rozumiem Cię, naprawdę ale nie mogę cofnąć czasu. Nie masz zielonego pojęcia jak bardzo chciałbym to zrobić. Codziennie myślę o tym wypadku...
-Daj spokój to ty jedyny wskoczyłeś za mną, pomogłeś mi wypłynąć gdyby nie ty zginąłbym. Jedyne o co mam żal to ,że nadal się z nimi przyjaźnisz mimo ,że zostawili Cię na lodzie.- powiedział i spojrzał w stronę dwójki.
-Ty jesteś jego nową dziewczyną?-zapytał i zerknął na Violettę. Ona wraz z Leonem spojrzeli na siebie zdziwieni. Obydwoje spłonęli rumieńcem.
-Nie,nie...ona to moja przyjaciółka...nieważne.-powiedział i przetarł dłońmi swoją czerwoną twarz.
-Dobra to my będziemy się zbierać. Na razie młody.-powiedział Leon. Violetta postanowiła zaczekać na parkingu. Kiedy Leon kierował się do wyjścia Jorge złapał go za nadgarstek.
-Powiem Ci coś tylko nie obraź się. Ta dziewczyna jest w Tobie zakochana to widać dlatego nie spieprz tego i nie zrań jej.-oznajmił brunet po czym puścił chłopaka. Szatyn otrząsnął się dopiero po minucie przeczesał ręką włosy i ruszył do auta. Nie wiedział jak brać słowa chłopaka. Co miał na myśli mówiąc ,że Violetta jest w nim zakochana? Szatyn lubił dziewczynę lecz jednoczesnie coś mu podpowiadało ,że nie może nic z tym zrobić. Po chwili ruszyli z parkingu. Leon włączył swoją ulubioną płytę. Pierwszy poleciał utwór Eminema " Superman" to dość wulgarna piosenka, nie spodobała się ona Violi która  zatrzymała muzykę. Chłopak zdziwiony spojrzał na nią ta posłała mu szyderczy uśmiech. Tak zaczął się spór.
-Nie mam pojęcia jak można słuchać takiej muzyki.- powiedziała zawiedziona.
-Yyy normalnie ?-odpowiedział sarkastycznie i puścił muzykę. Ona  ponownie zatrzymała płytę. Tak przekomarzali się chyba z pięć minut. W końcu wybuchli śmiechem. Dojechali do domu dziewczyny było już dosyć ciemno.
-To ja już będę lecieć.-powiedziała i pocałowała policzek chłopaka ten trochę się zdziwił po czym uśmiechnął. Złapał dłoń dziewczyny i powiedział:
-Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie robisz.-następnie złożył na pocałunek na jej ręce.
*dzień przedstawienia
-Stresuję się.-powiedział Verdas.
-Nie masz czym.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Co ty w ogóle masz na sobie?-zapytał i spojrzał na jej przebranie. Był to długi czarny habit. Na głowie miała kaptur który zasłaniał jej całą twarz.
-To jest mój kostium.- zaśmiała się.
Leon strasznie stresował się sztuką szczególnie  ,że na widowni mają być jego znajomi, rodzice i praktycznie wszyscy uczniowie. Z zamyślenia wyrwał go głos nauczyciela.
-Na miejsca 5,4,3,2.-wtedy kurtyna podniosła się. Verdas ujrzał tłum ludzi siedzących na widowni. Znajomi skandowali imię Leona. On coraz bardziej się stresował, wtedy poczuł czyjąś rękę na swojej. To była Violetta. Stali oni razem obok siebie przy barze. Całe przedstawienie poszło wspaniale. Kiedy przyszedł czas na scenę kulminacyjną Viola zdjęła swój habit z widowni słychać było głośne gwizdanie i okrzyki chłopaków. Leon zerknął wtedy na dziewczynę miała ona cudowną sukienkę w kolorze turkusu, cała kreacja była obszytą przezroczystymi cekinami. Włosy Violetty były lekko falowane. Na jej twarzy był delikatny lecz widoczny makijaż. Szatynowi szczęka opadła z wrażenia. Z głośników poleciały pierwsze dźwięki piosenki Nuestro Camion.  Violetta zaczęła śpiewać w tym momencie cała sala umilkła wszyscy wsłuchiwali się w melodyjny głos dziewczyny. Po skończonym utworze miała stanąć na przeciwko Leona. Tak też zrobiła. Chłopak spojrzał w jej oczy jedną rękę położył na jej policzku po czym szepnął :
-Kocham Cię.-a poźniej pocałował ją w usta. Na widowni rozległy się gromkie brawa. Czerwona kurtyna opadła na scenę. Nastolatkowie nadal się całowali. Po chwili Viola oderwała się od Leona i powiedziała z łzami w oczach:
-Obiecałeś...- po czym zbiegła ze sceny.
Chłopak stanął jak wryty. Otrząsnął się po chwili i pobiegł za dziewczyną. Dogonił ją w drodze do jej domu.
-Violu  nie chcesz być ze mną ?-nie potrafił zrozumieć jej decyzji.
-Bo nie chce żebyś miał przeze mnie problemy.-
-Jakie problemy!?- 
-Żegnaj.- powiedziała i pocałowała go namiętnie po czym uciekła .

poniedziałek, 12 maja 2014

One Shot I : I will always love you:**

Życie człowieka nie jest łatwe. Wciąż otaczają nas jakieś problemy, afery, kłopoty. Kiedy nas to nie dotyka nie przykuwamy do tego większej uwagi. Tak było w przypadku Leona i jego przyjaciół. Stanowili oni szkolną elitę  collegu . Ich rodzice byli wysoko postawionymi szychami. Uważali ,że nic i nikt nie jest w stanie im zaszkodzić, zagrozić. Do każdego podchodzili z wyższością, lecz mimo wszystko wiele osób oddałoby swoje życie aby choć przez jeden dzień się z nimi "przyjaźnić". Tak też stało się ze Jorge, nowym uczniem szkoły. Paczka znajomych postanowiła zabawić się jego kosztem. Obiecali mu ,że będzie mógł do nich dołączyć jeżeli wykona skok do wody z 10 metrowej skoczni. Chłopak zgodził się na to.
*wieczór zbiornik wodny przed oczyszczalnią ścieków
-Dawaj stary pokaż ,że masz jaja.-zachęcali Jorge.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. To na pewno bezpieczne ?-pytał przerażony wręcz chłopak.
-Jeśli chcesz skocze z tobą, ja też to przechodziłem i żyje.- powiedział Leon po czym klepnął Jorge w ramię . Nie pewny chłopak ruszył za Verdasem. Nastolatkowie wspięli się po 10 metrowej, stalowej drabinie. Zdjęli swoje spodnie oraz koszulki. Stali obok siebie. Leon zaczął odliczać od pięciu w dół. Zaczęli biec po amatorskiej skoczni. Już zamierzali się do skoku gdy Leon zatrzymał się niestety Blanco nie przewidział ,że kolega ne miał najmniejszego zamiaru wykonać z nim skoku. Jorge odbił się od rampy , zaczął spadać w dół krzyczał przy tym co nie miara. Znajomi którzy obserwowali całą sytuacje opierając się o swoje auta wybuchneli nie kontrolowanym śmiechem. Śmiali się do czasu gdy chłopak wpadł do woda a po kilku sekundach nie wynurzył się. Spanikowany Verdas wskoczył do wody ryzykując przy tym własne życie. Było już grubo po północy dlatego w wodzie trudno było cokolwiek dostrzec. Po chwili Leon wyczuł ciało Jorge. Chłopak był nie przytomny. Młody Verdas objął rękę Blanco wokół swojej szyi. Wypłynął na powierzchnię ciągnąć ze sobą ciało Jorge. Jedyna myśl jaka przechodziła mu przez głowę to błaganie aby chłopak przeżył. Ochroniarz oczyszczalni który wcześniej słyszał jakieś krzyki wezwał policję. Kiedy nastolatkowie usłyszeli syrenę radiowozu od razu schowali się w swoich autach i uciekli. Nie słuchali heroicznych błagań Verdasa o pomoc. Nastolatek przyjechał swoim samochodem co dawało nadzieję ,że uda mu się uciec. Nie miał serca zostawić tam Jorge samego bez  pomocy. Los chciał ,że na miejsce przyszedł ochroniarz. Leon pozostawił Jorge z ochroniarzem po czym uciekł. Próbował odpalić auto za pierwszym razem nie udało mu się to. Chłopak słyszał syreny policyjnych kogutów coraz bliżej. Spróbował odpalić samochód jeszcze raz udało się. Nacisnął gaz do dechy i ruszył niestety na miejscu była już policja. Okrążyli go ze wszystkich stron. Zły chłopak uderzył ręką w kierownice a z jego ust słychać było splot rożnych przekleństw. Policjanci wysiedli z radiowozów stanęli za drzwiami auta, wymierzyli broń w stronę Leon i nakazali mu wysiąść. Verdasa jeszcze nigdy nie zatrzymała policja. Powolnie wysiadł z auta i wykonał czynności nakazane przez policje. Przygnietli go na maskę samochodu ręce spieli kajdankami. Wsadzili go do radiowozu. Nie opierał się. Czuł ,że zawinił. Dręczyły go wyrzuty sumienia. Na posterunku czekała na niego mama.
-Leon nic Ci nie jest.- podeszła do niego zaczęła nerwowo dotykać jego twarz. Zauważyła ,że jest zmartwiony. Sama była na niego zła ale nie chciała go jeszcze bardziej dobijać. Chłopak złożył swoje zeznania, nie chciał jednak z nimi współpracować. Nie powiedział o znajomych,dlaczego tam był...niczego. Ponieważ miał 17 lat nie mógł iść do więzienia. W ramach kary dostał 300 godzin społecznych oraz ma zapłacić odszkodowanie dla Jorge. Mimo wszystko cieszył się ,że nie będzie musiał iść do więzienia. Godziny społeczne będzie odpracowywał nauczając małe dzieci, musiał też uczęszczać do teatru  co nie było zbyt optymistyczne. Myślał ,że kiedy jego koledzy się o tym dowiedzą po prostu go wyśmieją.
* tydzień później
Leon nie miał odwagi odwiedzić Jorge w szpitalu. Dowiadywał się wszystkiego od nauczycielki. Dziś chłopak będzie miał trzecią lekcję aktorstwa. Na poprzednich nie szło mu za dobrze. Postanowił zapytać szkolną kujonke - Violettę o pomoc. Dziewczyna miała dość specyficzny styl ubierała się w golfy, ogrodniczki i tego typu ubrania. Nie lubiła przepychu, była bardzo religijna. Zadawała się z członkami kółka matematycznego. A po za tym była świetną aktorką.
 Właśnie kończyli kolejną próbę dziewczyna wyszła już z sali. Szatyn wybiegł z klasy i podbiegł do Violetty.
-Violetta, Viola zaczekaj.-krzyknął po czy dogonił ją.
-Cześć, coś się stało?-spytała z uśmiechem na twarzy.
-Nie, wszystko w porządku. Mam do Ciebie prośbę.-oznajmił zestresowany ponieważ Castilo była ostatnią deską ratunku dla Verdasa.
- Jaką?-
-Pomożesz mi nauczyć się roli ?- zapytał z proszącą miną.
-Mogę Ci pomóc.-chłopakowi spadł kamień z serca- pod jednym warunkiem.-dodała dziewczyna.
-Dobra. Jakim ? Jeśli chodzi o kase to jestem totalnie spłukany...
- Nie nie chodzi mi o pieniądze. Po prostu nie możesz się we mnie zakochać.-powiedziała z normalnym wyrazem twarzy. Bez zastanowienia Leon odpowiedział.
-Nie martw się to niewykonalne.-zaśmiał się pod nosem.
-Zobaczymy.-dodała i zamierzała odejść gdy nagle szatyn spytał.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział VIII: Umiesz liczyć, licz na siebie.

Violetta
Jestem już w parku. Zmierzam teraz w stronę wąskiej ścieżki na której umówiłam sie z Leonem. Kiedy dochodziłam na miejsce zobaczyłam ,że szatyn już na mnie czeka. Uśmiechnęłam się szeroko i przyśpieszyłam kroku. Chłopak był tyłem do mnie więc postanowiłam to wykorzystać. Podeszłam do niego i zakryłam mu oczy.
-Kto to ?-zapytałam szczęśliwa.
-Tylko dotyk jednej osoby tak na mnie uspokaja...Andres ?-zapytał żartobliwie.
-A czy to z nim umówiłeś się dziś ?-zaśmiałam się i zdjęłam rękę z jego oczu. On odwrócił się do mnie i pocałował w policzek. Ja za to napawałam się wonią jego nie powtarzalnych perfum. Złapał moja dłoń i zapytał :
-Idziemy?- ja w odpowiedzi przytaknęłam głową. Kiedy doszliśmy na miejsce ...to ciężko mi  opisać co wtedy czułam. Nigdy nie byłam tak wzruszona i szczęśliwa.
-Podoba Ci się?- zapytał patrząc na mnie.
-To najpiękniejsza miejsce w jakim  kiedykolwiek byłam. Dziękuję.- powiedziałam i czule pocałowałam jego policzek. On starł  pojedynczą łzę która mozolnie spływała po mojej twarzy.  Trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę ławki. Zaczęłam dokładniej przyglądać się temu miejscu. Była to niewielka wysepka odłączona od parku jedynie bujnymi  świerkami które uniemożliwiały zobaczenia co kryje się z tej strony. W oddali można było dostrzec morze na które padało światło zachodzącego słońca. Na wysepce kwitło potężne  drzewo różane.  Gałęzie drzewa które zwisały nad   ławką były oplecione białymi lampionami w kształcie żarówek . Obok ławki leżak koc a na nim kosz piknikowy. Po równoległej stronie wysepki kwitło drugie drzewo tym razem wierzbowe pomiędzy jego gałęziami  dostrzegłam biały baner na którym  był wyświetlany film z naszymi zdjeciami. W tle płynęła melodia mojej ulubionej piosenki. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie nic równie romantycznego i pracochłonnego.


Leon
Całą naszą randkę zrobiłem na wzór tych na których wcześniej byłem z Violettą . Pomyślałem ,że może to przywróci jej jakieś wspomnienia. Usiedliśmy na kocu. Wtedy Viola zapytała:
-Leon ?-
-Tak ?-
-Mogę Cię o coś zapytać ?-widać było ,że nie wiem jak zadać mi to pytanie.
-Pewnie, o co tylko chcesz.-powiedziałem i szczerze się uśmiechnąłem.
-Bo ...kiedy byłam w szpitalu to...to Camila powiedziała ,że ty i ja byliśmy parą. To prawda ?-zamurowało mnie.  Wiedziałem ,że Cami ma długi język ale żeby nawet w takiej sytuacji nie móc się powstrzymać to naprawdę.
-Tak. Byliśmy razem przeszło 5 miesięcy.-
-To czemu się rozstaliśmy ?-pytała zdziwiona.
- Może zacznę od początku? Tak będzie mi  łatwiej.-zapytałem. Ona w  odpowiedzi przytaknęła szybko głową.Siedliśmy na ławce. Violetta oparła się o   moje ramie. Poczułem się szczęśliwy, tak jakby to była nasza kolejna randka. Jakgdyby nic się nie stało ,nie zmieniło. Wtedy zacząłem swoją historię.
- Do BA przeprowadziłaś się  na początku wakacji. Nikogo tutaj wcześniej nie znałaś. Aż pewnego wieczoru postanowiłaś się wybrać na karaoke. Ja też się tam wybierałem ze swoimi znajomymi. Kiedy byłem już na miejscu okazało się ,że nikt z moich przyjaciół nie przyjedzie. Kierowałem się już do wyjścia kiedy rozpoczęła się ta zabawa "Dwoje do pary". Polega on  na tym ,że za pomocą świateł jupiterów losuje się przypadkowy duet damsko-męski. Nagle poczułem rażące światło lampy na mojej twarzy. Pomyślałem ,że jak to jest możliwe żeby sportowiec taki jak ja wszedł na scenę i zaczął śpiewać ballady miłosne, w ogóle zaczął śpiewać. Poczułem jak jakaś grupa ludzi pcha mnie w stronę sceny. Na początku stawiałem opór  ale później dałem sobie już spokój. Wszedłem na scenę za chwilę pojawiłaś się na niej ty z równie zdziwioną miną. Spojrzałem w twoje piękne brązowe oczy i nic już nie miało znaczenia. Powiedziałem Ci wtedy:
-Nie martw się  jes...
-...jesteśmy w tym razem.-dokończyła i uśmiechnęła się ciepło a ja wytrzeszczyłem oczy.
-Ale jak to?! Skąd wiesz co wtedy powiedziałem?- zapytałem zdezorientowany.



Ludmiła
Szybko wybiegłam z restauracja. Stanęłam w progu drzwi, rozejrzałam w obie strony. Po brunecie nie było już najmniejszego śladu. Postanowiłam zadzwonić do chłopaków z naszej ekipy żeby pomogli znaleźć mi Federica. W drodze do domu Tomasa zadzwoniłam do wszystkich lecz nikt nie odbierał. No cóż, jak to mówią umiesz liczyć licz na siebie.Zaczęłam biec w głowie miałam miliony rożnych scenariuszy,wszystkie mnie przerażały. Nim się obejrzałam  byłam pod dom Heredi. Szybko wparowałam na schody, otwarłam drzwi i po cichu weszłam do środka. Od przekroczenia progu słychać było krzyki. Podeszłam bliżej do miejsca z którego dobiegały głośne dźwięki. Stanęłam za drzwiami tak by nikt mnie nie widział zaczęłam wsłuchiwać się w rozmowę.
-Jeszcze raz dotkniesz moją dziewczynę, będziesz się jej narzucać, dzwonić do niej lub spróbujesz się jakkolwiek do niej zbliżyć to ostrzegam Cię ,że moja wizyta nie skończy się tak miło jak dziś. Rozumiesz ?-zapytał  mój chłopak. Spojrzałam wtedy w szparę pomiędzy drzwiami a ścianą i zobaczyłam jak Fede szarpie Tomasa za  koszule i przyciska do szafy.
-Ostatni raz pytam. Rozumiesz ?!-zapytał coraz bardziej denerwując się Federico.
-Braciszku, nie denerwuj się tak.-powiedział i zaczął się śmiać ŻE CO FEDE TO BRAT TOMASA?!
-Nie jestem twoim bratem! I nigdy im nie będę.-powiedział i puścił go.
-A zapomniałbym, razem z Ludmiłą zgłosimy na policję próbę gwałtu więc czekaj na wezwanie na komisariat.-powiedział Federico zaczął kierować się do wyjścia kiedy Tomas powiedział:
-Jaki gwałt ? To twoja dziewczyna leciała na mnie. To zwykła dziwka !-zaśmiał się pod nosem. Federico zgiął rękę w pięść, odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem w stronę Tomasa. Już zamachnął się ręką w jego stronę kiedy postanowiłam go zatrzymać.
-Stój !-podbiegłam do nich i przytuliłam się do Federica. On po  chwili odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czoło.- On nie jest tego wart.-powiedziałam i chwyciłam jego dłoń. Skierowalismy się do wyjścia. Nigdy w życiu nikogo tak nie kochałam i na nikim mi tak nie zależało jak na nim. Spotykamy się już prawie cztery lata a z dnia na dzień czuję ,że  coraz bardziej nam na sobie zależy.
-Dziękuję.-stanął przede mną Federico po czym pocałował czubek mojej głowy.-Kocham Cię.-powiedzieliśmy równocześnie. Uśmiechnęliśmy się do sobie na wzajem.
-Ludmiła jesteśmy już razem tak długo. Jesteś moim światełkiem w tunelu, tlenem , grawitacją. To ty pokazujesz mi co jest dobre a co złe, dajesz mi powietrze i przyciągasz do siebie. Nie wiem jak potoczyłoby się moje życie gdybyś nie była obok ale wiem ,że kiedy jesteś blisko mogę wszystko. Nie jestem zbyt dobry w dobieraniu słów...-wzruszyłam się. Z moich oczu popłynął strumień łez.-...ale myślę ,że to mówi samo za siebie.-powiedział po czym uklęknął na prawe kolano i wyciągnął  z kieszeni płaszcza pudełeczko w kształcie serca. Otwarł je i moim oczom ukazał się piękny diamentowy pierścionek. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Wiem ,że może okoliczności nie są zbytnio sprzyjające ale planowałem to zrobić dziś na naszej randce. Ludmiło Ferro czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie ?-zapytał mnie Fede nie miałam pojęcia co powiedzieć. Przecież mamy dopiero po 20 lat.