środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział XV: Leon?!

Fran
W górach jesteśmy juz prawie tydzień. Wszyscy bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Ostatnie dwa dni spędziłam w domu po tym jak skręciłam kostkę. Moi przyjaciele chcieli zostać ze mną w domu ale nie zgodziłam się na to bo nie chce żeby przeze mnie marnowali swój czas. Jedyną osobą która ze mną zostaje jest Marco który uparł się ,że nie zostawi mnie samej. Dzisiaj jest ostatni dzień który spędzimy w domu. Jutro znów poczuję zapach leśnych drzew, usłyszę piękny ptasi śpiew i będę podziwiać piękne górskie widoki.
-Masz może ochotę na herbatkę ?-wyrwał mnie z zamyślenia Marco który stał oparty o futrynę i trzymał w ręku dwa kubki gorącego napoju.
-Chętnie.-odpowiedziałam z uśmiechem i odłożyłam mojego laptopa na bok. Chłopak usiadł obok mnie i wręczył mi czerwony kubek.
-Co chciałabyś dziś robić?-
-Może obejrzymy jakiś film ?-
-Ale ja wybieram.-
-Wolnego. Chyba miałeś mnie na myśli.-zażartowałam.
-Nie mam zamiaru oglądać przerysowanej sielanki z happy endem.-
-Czyli uważasz ,że kiedy ktoś jest szczęśliwy to...udaje ?-
-Myślę  ,że coś takiego nie istnieje.-
-Dobrze wiedzieć.-powiedziałam i wstałam z sofy.
-Ale o co Ci chodzi ?-
-Prymitywny tok rozumowania mężczyzny.-burknęłam pod nosem i ubrałam swoje kapcie. Otuliłam ramiona kocem i wyszłam z pokoju. Kiedy byłam w moim pokoju to skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i zaczęłam szukać mojego telefonu. Wybrałam numer i zadzwoniłam do Violi.
-Cześć Fran. Co słychać?-
-Hej Vilu. Mam pewną propozycje...-
-Propozycje? Jaką?-  zapytała zaciekawiona szatynka.
-Co ty na dyskotekę?-
-No w sumie... czemu nie? Zaraz zapytam Leona.-
-Ale bez chłopaków. Same dziewczyny. Taki...detoks od ich prymitywnego zachowania.-
- Detoks ?-zaśmiała się.
-No coś w tym stylu.-
-Dobra. Zaraz będziemy w domu.-
-To czekam. Pa.-
-Pa.-
Violetta
Jesteśmy już w domu. Szybka kąpiel jest jak zastrzyk energii . Idę właśnie do pokoju Fran z moimi sukienkami.   Z pomieszczenia słychać głośne śmiechy na pewno są z nią już dziewczyny.
-Hej laseczki. Mam świeżą dostawę sukienek.- weszłam do pokoju i machnęłam im przed oczami wieszakami.
-O nareszcie.-powiedziała Naty i podbiegła do mnie.
-A gdzie Lu?-
-Ludmi nie idzie z nami.-
-Czemu ?-zdziwiłam się.
- Fede nie pozwolił jej iść ponieważ kobiety w ciąży muszą dbać nie tylko o siebie ale też o maleństwo które noszą w brzuchu.-
-Aha za to on też nie powinien chodzić z chłopakami na piwo bo dba już nie tylko o siebie ale o kobietę która nosi w brzuchu jego dziecko. -powiedziała Fran na co wszystkie się roześmiałyśmy.
*30 minut później
Jesteśmy już prawie  gotowe. Ostatnie poprawki i ruszamy na miasto. Fran ubrała się w obcisłą, małą czarną  z długim rękawem do tego szpilki w tym samym kolorze, włosy zakręciła w delikatne falę, Naty ubrała się w srebrną prześwitująca bluzkę do tego krótką, czarną miniówkę  i szpilki w kolorze spódnicy, włosy wyprostowała i lekko je natapirowała, ja ubrałam się w obcisłą czerwoną sukienkę z rękawem trzy czwarte oraz z głębokim wcięciem na plecach,założyłam do niej czerwone szpilki, włosy zakręciłam lokówką. Każda z nas wzięła niewielkie kopertówki. Kiedy schodziłyśmy po schodach chłopcy od razu przybiegli do nas.
-Nawet sobie nie żartuj. Natychmiast idź sie przebrać !-krzyknął Maxi. Oburzona Naty zaczęła się z nim kłócić.
-Może jednak pójdę z tobą?-zapytał  Leon kiedy zostaliśmy sami.
-Nie ufasz mi ?- zapytałam poważna
-Ufam Ci bezgranicznie ale nie ufam tym napalonym bandziorom którzy czekają tylko aż pojawi się jakaś biedna, krucha dziewczyna...-
-Kotku nie smuć się. Wszystko Ci wynagrodzę jak wrócę.-szepnęłam mu do ucha a potem lekko musnęłam jego usta. W odpowiedzi Leon złapał mnie w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Pocałował mnie bardzo namiętnie. Tak jak to robi bardzo żadko. Widziałam  ,że jest mu bardzo przykro. Najchętniej nie odpuściłby mnie na krok.
-W takim razie będę czekać.-odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Dobra muszę lecieć bo taxi czeka.-powiedziałam jak usłyszałam klakson samochodu.
-Misiu uważaj na siebie.-
-Dobrze Skarbie. Kocham Cię.-
-Ja Ciebie bardziej.-odpowiedział i pocałował mnie czule na pożegnanie.
Leon
Viola wyszła kilka minut temu ale ja wciąż nie jestem przekonany do tej dyskoteki. Po głowie chodzą mi różne scenariusze nie są zbyt optymistyczne. Zerknąłem na komodę tam leżały kluczyki od mojego auta. Złapałem je szybko i wciągnąłem na plecy kurtkę. Postanowiłem  ,że pojadę za nimi i będę obserwować dziewczyny z daleka a wrazie czego będę mógł zareagować. Kiedy dojeżdżałem na miejsce  dziewczyny stały przed wejściem czekając w kolejce.  Ja postanowiłem zaczekać w aucie aż wejdą do środka a potem kupić bilet.
*20 minut później
Jestem już na dyskotece i  zacząłem wypatrywać dziewczyn. Po chwili zobaczyłem  ,że siedzą przy barze i dobrze się bawią. Zająłem sobie miejsce niedaleko nich by móc je lepiej widzieć. Przez około godzinę śmiały się i tańczyły razem. Potem usiadły do stolika i przysiadło się do nich trzech mężczyzn. Zaczęli się śmiać aż w końcu jeden z nich poprosił Fran do tańca. Violetta została sama  z jednym z chłopaków bo Naty poszła do toalety.
Violetta
-Może masz ochotę potańczyć ?-zapytał Ivo.
-Przepraszam, ale nie specjalnie.-
-Czemu, coś się stało ?-
- Po prostu martwię się o mojego chłopaka.-powiedziałam bezsensowne kręcąc kółka słomką w moim koktajlu.
-Dlaczego ? Jest chory ?-
-Nie nic mu nie jest. Chciałabym tylko teraz z nim być. A ty masz kogoś ?-
-Jeśli świnka morska się liczy . Tylko ,że to samiec.-powiedział i zaczęliśmy się śmiać.
-Samotnik z wyboru czy przymusu ?-
- Z wyboru wciąż szukam tej jedynej. Ale skoro ty masz już swojego księcia na białym koniu to może jeśli tak bardzo byś chciała z nim być to zawiozę Cię do niego ?-zapytał a ja spojrzałam z nadzieją.
-Serio ? Mógłbyś to dla mnie zrobić?-
-Jasne. Powiedz tylko koleżanką  ,że juz idziesz żeby się nie martwiły.-
-Dzięki. Zaraz wracam.- powiedziałam i szybko pobiegłam do Fran. Wyjaśniłam jej całą sytuacje i podbiegłam do Ivo.
-Gotowa?-
-Zwarta i gotowa.-
-No to w drogę.-powiedział i rozmawiając wyszliśmy z klubu.
Leon
Nie wieżę jak ona może mi to robić. Kiedy wychodzili zacząłem ich gonić. Dogoniłem ich przed wyjściem z klubu. Złapałem go za ramię i przekręciłem w moją stronę.
-Leon ?!-wrzasnęła Violetta.
-To ten twój książę?-w odpowiedzi walnąłem go pięścią przez co upadła na ziemię.
-Co ty robisz ?! Odbiło Ci !-zapytała Viola kiedy przy nim klęknęła.
-Co ja robie ?! Co ty robisz z nim ?!-zapytałem zły.
-Miał mnie odwieść do domu. Ty skończony kretynie.-
-Na pewno by Cię zawiózł ale chyba nie pod ten adres co potrzeba.-oznajmiłem na co Violetta z całej siły uderzyła mnie w twarz z bólu zgryzłem szczękę.
-Jak możesz myśleć ,że jestem jakąś dziwką. Ty podły draniu.-powiedziała zapłakana i zaczęła bić mnie pięściami. Złapałem ją za nadgarstki i wpiłem się w jej usta. Zaczęła się miotać ale bez skutku aż w końcu kopnęła mnie w krocze.  Wtedy ją puściłem.
-Nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć. Nigdy.-wysyczała zapłakana po czym powoli okręciła się na pięcie i wsiadła do najbliższej taksówki próbowałem ją zatrzymać ale nie odezwała się do mnie słowem. Chłopak z którym wyszła wcześniej Violetta zaczął się ze mną bić. W rezultacie  po chwili przyjechała policja. Od razu przyznałem się do winy dzięki czemu ominą mnie wszystkie rozprawy. Dostałem mandat i zakaz wstępu do tego klubu. Kiedy się otrząsnąłem wsiadłem do samochodu i czym prędzej pojechałem w stronę domku. Wbiegłem szybko do środka wszyscy zaczeli mnie wołać. Nie zwracając na to uwagi pobiegłem do naszego pokoju. Tam wszystkie szafki z jej rzeczami były puste nie było też jej walizki. Załamany usiadłem na podłodze.
-Była tu dziesięć minut temu.-powiedziała Lu i usiadła koło mnie.
-Prosiła żeby Ci to dać.-oznajmiła po chwili ciszy i dała mi klucze do mieszkania. Ścisnąłem je w ręce po czym rzuciłem nimi o ścianę.
-Jedź za nią. Walcz puki nie jest za późno.- powiedziała i objęła mnie ramieniem.
-Już jest za późno.-odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju.
***
 Oto długo wyczekiwana 15-stka ^^
Koniec Leonetty :'/ zapoczątkuje nowy rozdział w tej historii ale o tym się przekonacie w następnych rozdziałach.
Buziaczki***

3 komentarze: