środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XIV: Dlaczego ja ?

*ranek tego samego dnia
Ludmiła
-Ruchy, ruchy. Czas to pieniądz !-
-Ludmiła nie wszystko przelicza się na pieniądze.-powiedziała Nata.
-Będę chciała isc na wykład to pójdę na uczelnie. Okey ?-
-Daj nam zjeść w spokoju !- krzyczał Maxi.
-Przecież już wszyscy zjedliśmy. Ile ty jesz ?-
-Na pewno mniej niż twój narzeczony.-powiedział i wskazał na umorusanego w sosach Fede który wpychał sobie do ust ogromną kanapkę. Kiedy zerknął na mnie posłałam mu wściekłe spojrzenie. Od razu odłożył jedzenie na talerz.
-To ja może pójdę się przebrać.-oznajmił i szybko pobiegł na górę. Maxi zaśmiał się pod nosem na co Naty odpowiedziała mu ty samym spojrzeniem które ja rzuciłam na Federico.
-Maxi chodziło mi o czas jedzenia nie o ilość. Czasem twoja głupota mnie zabija.-
- A macie jakąś trase drogi którą będziemy szli ?-zapytała Fran gryząc kawałek soczystego jabłka.
-Pewnie.-odpowiedziałam i wyciągnęłam z torebki mapkę. Po uważnym obejrzeniu jej z dziewczynami wszyscy wyruszyliśmy w góry.
-Ludmiła jesteś pewna ,że dobrze czytasz tą mapę?-zapytał Marco przedzierając się po miedzy chaszczami i kłującymi łodygami dzikich jeżyn.
-Tak ! Nie rozpraszaj mnie.-powiedziałam zdenerwowana.
Marco
 Idziemy już przeszło godzinę mam złudzeniem ,że  wracamy wciąż w to samo miejsce. Każdy zaczyna się już denerwować.
-Idź pogadać z Ludmiłą.-powiedzieliśmy szeptem do Fede.
-Dlaczego ja ?-
-Bo to twoja dziewczyna?!-
-Nie, nie chce żeby się stresowała przecież jest w ciąży.-
-Właśnie przez to ,że  jest w ciąży to ty masz z nią pogadaj.-powiedzieliśmy i pchnąłem go w jej stronę.
-Ludmi kochanie może Ci pomogę ?-
-NIE ! DAM SOBIE RADĘ SA-MA !!-
-Nie ja mam już tego dosyć. To  przestaje być śmieszne. -krzyknęła zdenerwowana Fran po czym wszyscy zwrócili na nią uwagę.
-Ale o co Ci chodzi ?-zapytała Ludmi jakgdyby nic.
- O co mi chodzi ??? O to ,że łazimy ciągle w kółko w jedno i to samo miejsce, że mam całe pokaleczone i pokłute nogi. Mam tego dość ja wracam do domu.-krzyczała zła. Ludmiła chyba wtedy się otrząsnęła.
-Daj spokój Fran.-poprosiła Naty.
-Nie, nie dam spokoju. Jak chcecie to idźcie sobie na te waszą nie kończąca się wycieczkę. Ja odpadam.-
-Poczekaj !-krzyknął Maxi i zaczął ją gonić. Wtedy pomyślałem  ,że to jest moja szansa by zbliżyć się do niej i spędzić trochę czasu sam na sam.
-Ja za nią pójdę ty zostań z Naty.-powiedziałem do chłopaka i bez wyczekiwania na jego odpowiedź  ruszyłem za Fran. Po chwili dogoniłem ją.
-Czemu za mną idziesz ?-
-Bo nie chce żeby coś Ci się stało.-
-Spokojnie nie jestem małą dziewczynką i umiem trafić do domu. Możesz wracać do reszty.-
-Będę czuł się pewniej gdy sam tego dopilnuję.-
-Jak chcesz.-odpowiedziała obojętnie i szła dalej.
-Wiesz w którą stronę mamy iść ?-zapytałem przerywając nie komfortową ciszę.
-Teoretycznie.- na to extra. "Teoretycznie" jest jednoznaczne z" nie mam pojęcia" .
-To może Ci pomogę  ?-
-Jeśli chcesz.-
-Ja bym poszedł w tamtą stronę.-powiedziałem i wskazałem jej drogę na wschód.
-Możemy spróbować.-odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam. Nie powinnam się nad tobą wyżywać przez to ,że jestem zła na Lu. Ty niczemu nie zawiniłeś wręcz przeciwnie dużo mi pomogłeś za co Ci dziękuję.-powiedziała i blado się uśmiechnęła .
-Nie masz ani za ci przepraszać ani dziękować to normalne przecież się przyjaźnimy.-
-Jesteś wspaniałym przyjacielem.Mam stu procentową pewność ,że kiedy znajdziesz swoją drugą połówkę i  zobaczę  w końcu uśmiech na twojej twarzy.-powiedziała i obdarowała mnie czułym uśmiechem.
-Już znalazłem.-powiedziałem.
-Ty i Cami!?-zapytała podekscytowana  a ja  wręcz poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła i nie mogłem wydusić z siebie słowa. Więc w odpowiedzi pokręciłem powolnie głową. Zawiedziona lecz zainteresowana zapytała:
-Znam ją?-
-Znasz ją bardzo dobrze.-
-Violetta ???! Jak możesz przecież ona jest z Leonem.-krzyknęła i uderzyła mnie dość mocno w ramie. Potarłem obolałe  miejsce.
-Oszalałaś ? Leon, to mój przyjaciel.-powiedziałem i syknąłem z bólu.
-Oj przepraszam. Po prostu najlepiej znam się z Cami i Vilu a skoro to żadna z nich to kto ?-oznajmiła potulnie i zaczęła rozcierać obolałe miejsce.
-To... ty.-oznajmiłem nieśmiało. Fran spojrzała na mnie  oszołomiona wtedy zbliżyłem się do jej ust i lekko je pocałowałem. Wtedy poczułem delikatną woń jej perfum. Ten zapach do końca życia pozostanie w mojej głowie. Ku mojemu zdziwieniu nie odepchnęła mnie wręcz przeciwnie zaczęła pogłębiać pocałunki. Jednak po kilku sekundach  niechętnie oderwała się ode mnie.
-Nie możemy tego robić.-powiedziała i cofnęła się kilka kroków.
-Dlaczego ? Nie podobam Ci się ?-
-Nie, cholernie mi się podobasz ale niestety nie tylko mi.-
-Nie rozumiem.-
-Camila jest w tobie zakochana. Sam wiesz ,że to jest moja przyjaciółka. Nie mogę jej tego zrobić.-
-Ale...-powiedziałem i zbliżyłem się znów do niej. Widziałem jak kłóci się ze swoim myślami.
-Nie ma żadnego ale.-oznajmiła stanowczo i zaczęła płakać.
-Kocham Cię.-powiedziałem i ująłem w dłonie jej smukłą, zapłakaną twarz. Ona wtuliła w nie swój policzek.-Kocham Cię i nic ani nikt tego nie zmieni. Liczysz się tylko i wyłącznie ty.-powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
-Ja też Cię bardzo kocham. Mam nadzieję ,że kiedyś będziemy mogli być razem.-oznajmiła i pogłaskała mój policzek a ja pocałowałem jej dłoń
-Możemy... Nikt nie musi o tym wiedzieć.-wypaliłem bez zastanowienia lecz po chwili zrozumiałem ,że to całkiem dobry pomysł.
-Czy ja wiem ? To są nasi przyjaciele. Nie wiem czy byłabym w stanie ich oszukiwać.- mówiła Fran.
-Przecież nie będziemy ich kłamać. Po prostu będziemy ze sobą bez ich wiedzy.-
-Zastanowię się nad tym. Dobrze ?-zapytała z prosząca miną.
-Jasne. Masz tyle czasu ile potrzebujesz.-powiedziałem z uśmiechem.
-W końcu widzę uśmiech.-powiedziała ucieszona.
-Wiesz muszę Ci o czymś powiedzieć.-oznajmiłem a ona kiwnęła głową żebym dalej mówił. Złapałem głęboki oddech i zacząłem mówić.
-...te wszystkie listy i prezenty które dostałaś to byłem ja. Wiem ,że możesz się na mnie złościć denerwować ale ja tylko chciałam sprawić Ci przyjemność. Po pro...-ciągnąłem a ona przerwała mi delikatnym pocałunkiem.
-Jestem zła ,że nie potrzebnie wydawałeś na mnie tyle kasy i ,że nie przyznałeś się  ,że to ty ......ale z drugiej strony to najpiękniejsza i najsłodsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Dziękuję jesteś kochany.-powiedziała i ucałowała mój policzek.
-Widziałam.-powiedziała radośnie.
-Co widziałaś?- zapytałem zdezorientowany.
-Uśmiech. Może troszkę sztywny ale ujdzie.-powiedziała przez śmiech.
-Chcesz widzieć większy ?-zapytałem podchwytliwie a ona kiwnęła głową.
-To zostań moją dziewczyną.-
-...Sprytne,sprytne ale tym mnie nie kupisz. Wymyśl coś lepszego.-powiedziała z szerokim uśmiechem. Ja osłupiałem. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
-Dobra... jeśli się nie zgodzisz to zetnę sobie włosy...SAM.-wiedziałem jak bardzo Fran je lubi. Zawsze zachwalała ich kolor, wygląd. Często przeczesywała je swoimi dłońmi zachwycając się ich długością. Wiedziałem ,że zaraz pęknie.
-Pff to przecież twoje włosy nie moje.-udawała obojętną.
-Masz racje i tak chciałem to od dawna zrobić. Jak dojdziemy na miejsce to od razu poszukam jakiś nożyczek w stodole. Może chłopaki mi pomogą. A ty co o tym myślisz Fran ?- widziałem po jej minie jak ciężko jest jej tego słuchać.
-Myślę  ,że to twoja decyzja.-
-Wiesz liczę się z twoim zdaniem.-
-Skoro się z nim liczysz to nie naciskaj na mnie. Dobrze ?-
-Tak.  Jeśli będziesz gotowa to wtedy mi odpowiesz. Pamiętaj ,że zawsze będę na Ciebie czekać.-
-Dziękuję. To lubie w Tobie najbardziej ,że jesteś taki wyrozumiały i troskliwy.- powiedziała i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem który odwzajemniłem. 
-Która godzina ?-zapytała rozglądając się wokół. Zerknąłem na mój zegarek.
-Czwarta !?-
-Która!? Już tak późno ? Musimy szybko wracać bo zaczną się o nas martwić.-powiedziała zmartwiona i pociągnęła mnie za rękę.
-To w którą stronę idziemy ?-zapytałem.
- Poczekaj...mech porasta zawsze drzewa od północy. Las jest na wschód od domku więc idziemy zachód.-powiedziała skoncentrowana.
-Nie dość ,że piękna to inteligentna.- powiedziałem z uśmiechem.
-Nie kombinuj czarusiu.- odpowiedziała radośnie. Spieszyliśmy się na tyle ,że Fran nie zauważyła wystającego z ziemi korzenia. Potknęła się o niego i upadła. Wystraszony klęknąłem przed nią.
-Nic Ci nie jest, Fran???-
-Boli mnie stopa.- powiedziała i syknęła z bólu.
-Poczekaj wezmę Cię na ręce.-powiedziałem i podniosłem ją z ziemi. Oprócz bolącej kostki Fran naszczęście nic się nie stało. Kiedy niosłem ją tak na rękach zasnęła. Po kilkunastu minutach zacząłem opadać z sił gdy nagle pomiędzy drzewami zobaczyłem świecące się światło. Od razu wstąpiła we mnie nowa energia. Szybkim krokiem doszedłem do drzwi domku i nacisnąłem klamkę. W korytarzu stała zdenerwowana Violetta.
-Nareszcie,gdzie wy byliście ?!-krzyknęła zanim spostrzegła ,że Fran śpi.
-Ciii. Nie krzycz tak. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.- powiedziałem i skierowałem się w stronę salonu. Doszedłem do sofy i położyłem na niej śpiącą dziewczynę. Przykryłem ją kocykiem i  pogłaskałem po  włosach. Sam ledwo żyłem. Po tym jak wytłumaczyłem Violi całą sytuacje do domku wbiegła reszta naszej paczki.
-Jak dobrze ,że nic Ci nie jest.-powiedziała Ludmiła wtedy spojrzałem na nich wszystkich. Wyglądali jak nawiedzeni. Byli cali potargani, brudni, we włosach mieli jakieś liście  igły a nawet połamane gałązki.
-A gdzie jest Fran ????!-wystraszyła się Naty.
-Spokojnie, śpi.-
-Ale nic jej nie jest ?-dopytywała  Lu.
-Ma skręconą kostkę. Po za tym nic jej nie jest.-powiedziałem i upiłem łyk gorącej herbaty.-Pójdę ją obudzić żeby założyć jej bandaż.-dodałem po chwili i skierowałem się do miejsca gdzie leżała Fran. Podszedłem bliżej sofy, dziewczyna już nie spała. Gdy mnie zobaczyła posłała mi delikatny uśmiech.
-Jak się spało księżniczko?-
-Dobrze, dziękuję.-odpowiedziała i pogłaskała mój policzek.
-Jak stopa ?-
-Lepiej. Troszkę boli ale nie tak jak wcześniej.-
-Może założę Ci opatrunek ?-
-Mogę najpierw wziąć kąpiel ?-
-Pewnie. Zaraz Cię zaniosę na górę.-
-Nie trzeba dam radę.-
-Wiem ,że dasz ale po co masz się męczyć kiedy ja zrobię to z przyjemnością.-
-Skoro tak Ci zależy to zrobię to dla Ciebie.-odpowiedziała śmiejąc się. Po chwili rozmowy wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszego pokoju. Postawiłem ją delikatnie na podłodze. Fran zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i weszła do   łazienki która była w naszym pokoju. Sam zmeczony położyłem się na łóżku czekając aż będę mógł wziąć wymarzoną kąpiel i odpłynąć do krainy Morfeusza. Cały dzisiejszy dzień był mega zwariowany ale za żadne skarby nie zamieniłbym go na żaden inny. Dziś przeżyłem chwile które na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
***
Krótko,głupio i bez sensu ale coś trzeba dodać. Rozwija się nam  powoli kolejny watek. Jak to będzie dowiemy się z czasem. Postaram sie dodać szybko nexta. Dziękuję za komentarz pod ostatnim rozdziałem   !! Proszę o troszke więcej komciów :*
Buziaki :***

2 komentarze:

  1. Swietnie :*
    Huhuu Fran I Marco :D
    Kostka Fran :/
    Ale Marco taki slodki i opiekunczyy <333333333333333333333333333
    Czekam na next :*

    Ps. Zapraszam do siebie, zalezy mi na poznaniu twojej opini na temat mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń