poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział XIX: Tęskniłem za Tobą.

Rozdział dedykuję  wszystkim wiernym czytelnikom i czytelniczką za to ,że wytrwale czekają aż dodam nowy rozdział ;D.



Fede
Dojechałem pod wskazany wcześniej adres. Przyznam  ,że lekko się zdziwiłem. Tomas mieszka w niezłej melinie. Biorąc pod uwagę to ile kasy zdzierał z mojego ojca myślę  ,że mógłby spokojnie wynająć sobie apartament zamiast mieszkać w przyczepie kempingowej. Wysiadłem z mojego auta po czym szybko ruszyłem w kierunku drzwi. Uderzyłem w nie kilka razy pięścią. Po kilku sekundach otwarł mi je Tomas. W dłoni trzymał puszkę z najtańszym piwem. Wyglądał jak menel. Chwiejąc się zaśmiał się pod nosem.
-O kogo ja tu widzę ! Mój piepszony braciszek od siedmiu boleści...-zaczął mówić na co ja przywaliłem mu w gębę. Z jego wargi i nosa zaczęła płynąć struga krew. Zdezorientowany dotknął opuszkami palców swoich ust. Zerknął na dłoń która była cała w czerwonej cieczy. Wciąż oszołomiony spojrzał na mnie wyczekując aż coś powiem.
-Kazałem Ci zostawić Ludmiłę w spokoju ale mnie nie posłuchałeś. Twój błąd. Lepiej dla ciebie żebyś więcej go nie powtórzył.-powiedziałem stojąc nad nim.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam ?-zapytał kiedy wypluł krew ze swoich ust i stanął na nogach.
- Myślałeś ,że Cię nie znajdę ? Widoczne nie wiesz na co mnie stać.-oznajmiłem po czym odszedłem zostawiając za sobą bruneta. Jestem pewny ,że Tomas nie pójdzie na policję bo zbyt bardzo się boi. Wie ,że mam tam znajomości i niczego nie ugra. Nawet jeśli odważyłby się zgłosić mnie na policję to wystarczy niewielka kaucja bym wyszedł na wolność a wtedy nie dałbym mu żyć, tak jak on nie daje mi.


Violetta
- Jja już pójdę się położyć.-powiedziałam zaskoczona kiedy oderwaliśmy się od siebie. Podniosłam się szybko z podłogi i pobiegłam do swojego pokoju. Weszłam do sypialni po czym  zamknęłam za sobą drzwi. Z bezradności zsunęłam się po nich i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam czy to są łzy szczęścia czy smutku. Oba te uczucia mieszały się we mnie. Z jednej strony tak bardzo cieszyłam się ,że znów mogłam poczuć smak jego delikatnych warg za których dotykiem tęskniłam każdego dnia ,ale z drugiej strony to mogło zniszczyć naszą przyjaźń nad którą ciężko pracowaliśmy cały dzisiejszy dzień.  Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jak wiele może zmienić jeden spontaniczny pocałunek. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować czy mam  udawać  ,że nic się nie stało czy może porozmawiać z nim o tym. Próbowałam wymyślić takie rozwiązanie by nie skrzywdzić nim Leona. Nie wybaczyłabym sobie gdybym go zraniła. Tak na prawdę przez cały ten czas próbowałam oszukać samą siebie ,że nie zależy mi na nim lecz Leon to jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Mogłabym wmawiać sobie ,że go nie kocham ale tak nie jest. Zawsze go kochałam i będę kochać. Nie chcę żeby myślał ,że ten pocałunek był mi obojętny. To była jedna z najbardziej magicznych chwil jaką przeżyłam po naszym zerwaniu. Niechętnie podniosłam się z podłogi by móc bezradnie rzucić się  na satynową pościel i pogrążyć się we łzach.
 Odkąd ja i Leon pocałowaliśmy się nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie potrafiłam zdobyć się na odwagę by z nim porozmawiać. Jest teraz pierwsza w nocy a ja wciąż nie mogę zasnąć.  Cały czas myślę o naszym pocałunku. W końcu postanowiłam wyjść na zewnątrz by wszystko sobie przemyśleć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Zarzuciłam na siebie mój stary, czarny płaszcz po czym wyszłam  wyszłam z domu. Na zewnątrz zobaczyłam ,że na murku siedzi Leon. Patrzył skupiony w ziemie paląc przy tym papierosa. Nie pewnym krokiem podeszłam do niego.
-Cześć.-oznajmiłam zdenerwowana kiedy stanęłam obok niego.
-Hej.-odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem po czym zaciągnął się dymem z papierosa i wrzucił go do kałuży.
-Od dawna palisz?-zapytałam siadając obok niego.
-Tak od jakiś...dwóch lat.-powiedział nieśmiało na mnie spoglądając. Dopiero teraz przekalkulowałam sobie w głowie  ,że rozstałam się z nim dwa lata temu i ,że wyjechałam też dwa lata temu. Więc teoretycznie to może być moja wina. Zanim zdążył się cokolwiek odezwać ja już prawiłam sobie w myślach kazanie.
-Zacząłem kiedy Diego...- tłumaczył ledwo słyszalny głosem lecz po chwili przestał mówić. Widać było jak ciężko mu  jest o tym myśleć a co dopiero mówić. Sama wiem jak ciężko to przeżywał. Śmierć najlepszego przyjaciela to ogromny cios w serce. Mimo ,że wtedy już nie byliśmy razem to było mi go bardzo żal. Kiedy ostatni raz widziałam go na pogrzebie był całkowicie nie obecny.
-Wiem. Tak mi przykro. To był twój najlepszy przyjaciel.-powiedziałam i bez namysłu go przytuliłam. On wtulił się we mnie.
-Tęskniłem za Tobą.-powiedział wtulając się w moje włosy. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Ja za Tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo .-odpowiedziałam pocierając dłonią jego plecy .
-Mogę Cię gdzieś zabrać ?-zapytał po chwili.
-Pewnie. A gdzie chcesz iść ?-zapytałam z uśmiechem i oderwałam się od niego.
-To niespodzianka.-powiedział i podciągnął mnie za rękę.
-Mogę już otworzyć oczy?-pytałam po raz setny. W końcu zatrzymaliśmy się w miejscu. Leon powolnie zdjął dłoń z mojej twarzy i nieznacznie się ode mnie odsunął.
- Teraz już możesz.-powiedział i spojrzał na mnie wyczekując jakiejś reakcji. W jego oczach pojawił się ten charakterystyczny blask. Iskierka która miała w sobie tyle miłości i nadzieji ,że mogłaby zbawić cały świat. Kiedy zatopiłam się w jego pistacjowych tęczówkach wszystkie najpiękniejsze wspomnienia wróciły do mnie jak bumerang. Większość tych chwil miała miejsce właśnie tutaj- w uroczym parku z widokiem na morze . Pierwszy pocałunek, randki, niekończące się rozmowy i zwierzenia. Każda drobnostka dzięki której staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi a potem parą.
-Tęskniłam za tym miejsce.-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Ja też. Dawno nas tu nie było.- powiedział i położył swoją głowę na moim ramieniu. Po chwili delikatnie odwróciłam się w jego stronę i pocałowałam go. Oderwaliśmy się od siebie nieznacznie by za moment ponownie wbić się w swoje usta. Oboje byliśmy spragnieni siebie. Każdy dotyk,pocałunek wyrażał nasze uczucia. Tęsknota, ból, pożądanie i bezgraniczna miłość zmieszały się by stworzyć jedność. Jedność która doskonale ze sobą współgrała.  Po kilku minutach namiętnych pocałunków zrzuciliśmy z siebie naszą garderobę i położyliśmy się na mokrej od rosy trawie.. Kiedy zmęczeni opadliśmy z sił ubraliśmy się w nasze ubrania i położyliśmy się obok siebie. Leon splótł nasze dłonie razem poczym zaczął je gładzić swoim kciukiem. Uśmiechnięta zaczęłam obserwować gwiazdy.
-O czym teraz myślisz?-zapytał również obserwując gwieździste niebo.
-O tym co by było gdybym nie poszła na tą cholerną imprezę.-odpowiedziałam i zerknęłam na niego smutna. On również spojrzał na mnie i pocałował czule moje czoło.
-Nie obwiniaj się o to. Jedyną osobą która tutaj zawiniła jestem ja.- powiedział i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
-Kocham Cię. -dodał po chwili i pocałował mnie czule. Kiedy oderwaliśmy się od siebie po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Ejjj , co się stało?-zmartwił się szatyn i starł kciukiem słoną krople z mojego policzka.
-Bo... wszystko spieprzyłam. Gdyby nie to ,że wtedy tak na Ciebie naskoczyłam teraz pewnie bylibyśmy razem, szczęśliwi...  -powiedziałam i rozpłakałam się dobre. Leon tylko przyciągnął mnie bliżej siebie i mocno przytulił.
-Przecież jesteśmy teraz razem, szczęśliwi nie mozesz wciąż obwiniać się o to co było kiedyś.  Najlepiej będzie jak o tym wszystkim zapomnimy. Niech pozostaną nam tylko te dobre wspomnienia.  Dobrze ?-zapytał zerkając mi w oczy. Ja tylko lekko się uśmiechnęłam i przytaknęłam.
-Jesteś wspaniały.-powiedziałam i pocałowałam go czule w usta. Po chwili zaczął padać obfity deszcz któremu towarzyszyły białe przebłyski na niebie szybko poderwaliśmy się z miejsc i zaczęliśmy biec w stronę domu. Nagle stanęłam w miejscu bo  poczułam mocne ukłucie w głowę. Leon stanął obok mnie i przerażony zaczął pytać co mi jest. Ja przez promieniujący ból nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.


Ludmiła
Odkąd wróciłam z firmy Federica nie mogę znaleźć sobie miejsca. Chodzę po całym domu wciąż nie przestając myśleć o dzisiejszym dniu. W głowie cały czas słyszę echo słów Tomasa. Jego szyderczy uśmieszek i żądne zemsty oczy wciąż są jedynym obrazem jaki widzę. Nie potrafię zrozumieć po co on to wszystko robi. Postanowiłam napisać do niego wiadomość.

Do: Tomas
Spotkajmy się w Resto za 20 min.

Po kilku minutach dostałam od niego odpowiedź. Tak jak się spodziewałam zgodził się. Nie pytał nawet dlaczego chyba spodziewał się tego prędzej czy później to tego dojdzie. Nałożyłam na siebie swój beżowy płaszcz który sięgał moich kolan, wzięłam do ręki pikowaną kopertówkę w tym samym kolorze po czym opuściłam swój dom. Zakluczyłam drzwi po czym zeszłam  po  schodkach po kilku sekundach wsiadłam do czekającej na mnie taryfy. Podałam kierowcy adres. Mężczyzna przytaknął z uśmiechem po czym ruszył w kierunku Resto.  Mimo ,że boję się tego spotkania to wiem ,że muszę to zrobić dla mojej rodziny. Mam dosyć tych wszystkich problemów i kłótni. Nie chcę żeby moi bliscy cierpieli przez moją przeszłość. Nim się obejrzałam dotarłam na miejsce. Dałam kierowcy jak zwykle  studolarowy banknot  po czym wysiadłam z samochodu. Weszłam do knajpki i usiadłam przy jednym z dwuosobowych stolików. Po kilku minutach pojawił się Tomas. Usiadł na przeciwko mnie bacznie mi się przyglądając. Zerknęłam na niego niepewnie. Miał rozcięta wargę i lekko zaczerwieniony nos. Kiedy spostrzegł  ,że mu się przyglądam od razu przyłożył sobie dłoń do twarzy by zakryć skaleczone usta.
-Czemu chciałaś się ze mną spotkać?- zapytał znudzonym głosem wystukując przy tym   niesforny rytm. Spojrzałam wtedy na jego dłoń dając mu przy tym do zrozumienia aby przestał uderzać palcami o stolik. Chłopak westchnął głośno po czym teatralnie wywrócił oczami. Skrzyżował ręce na klatce po czym ponaglił mnie.
-Nie mam zbyt wiele czasu. Mozesz sie streszczać?-
-Mogę. Mam tylko jedno pytanie.-powiedziałam na co on przytaknął wyczekując mojej dalszej wypowiedzi.- Dlaczego nękasz moja rodzinę?!-
-Ojj nie przesadzaj. Po co używać tak ostrych słowa. Powiedziałbym raczej ...uprzykrzać.-oznajmił żartując ze mnie. Ja spojrzałam na niego wymownie.
-Czy Ciebie to  bawi ?!-
-Posłuchaj kotku...ja w przeciwieństwie do mojego braciszka nie miałem życia usłanego różami. Nie miałem domu, rodziny, rodziców byłem sam. Za to nasz Feduś miał wszystko kochającą rodzinkę, firmę tatusia, dziecko do tego moją byłą. Ale to już nie potrwa długo.-oznajmił z uśmieszkiem.
-To ty pieprzyłeś się z Larą i zrobiłeś z nią dziecko nie ja. Nikt Ci jej nie wpychał do łóżka...chociaż to może i dobrze ,że w porę się opamiętałam.-powiedziałam zła.
-A ty pewna jesteś ,że Diana to jego córka ?-zapytał spoglądając na mnie. Wtedy przez głowę przeszły mi urywki wspomnień z  gwałtu. W oczach stanęły mi świeczki. Widziałam siebie jak próbowałam się wyrwać z jego objęć. Leżałam cała zapłakana na zimnym betonie a on bestialsko zrywał moje ubrania.
-Ciekawe czy braciszek byłby szczęśliwy?-
-Diana to córka Fede i moja. Nawet na to nie licz !-powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. On uśmiechnął się szyderczo po czym podniósł z krzesła.
-Zapłać za mnie.-powiedział i jak zwykle uśmiechnięty opuścił lokal. Wtedy dałam upust łzą. Nawet przez myśl by mi nie przeszło ,że Diana to może być córka Tomasa. 
***
Oto przed wami 19^^^
Już tak blisko do przekroczenia magicznej dwudziestki ;D Jak przeczytałam Wasze komentarze to nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się cieszyłam:$
Postanowiłam zostać na blogu i dodawać częściej rozdziały w miarę możliwości. W tym tygodniu będzie trochę ciężko bo mam 5 testów :'(( Ale jeszcze zobaczę. Mam nadzieję  ,że rozdział wam się spodobał. Czekam na wasze opinię  i DZIĘKUJĘ za wszystkie komentarze  <3<3<3
Buziaki :***

1 komentarz: